Dzisiaj mam Wam do przekazania jedną myśl, związaną bezpośrednio z wczorajszym wielkim wydarzeniem. Trudno bowiem inaczej nazwać papieskie zawierzenie Rosji i Ukrainy Niepokalanemu Sercu Maryi. To akt o randze historycznej i globalnej, w który włączyć mógł się cały Kościół, bez względu na miejsce.
Wierni w wielu parafiach mogli osobiście uczestniczyć we własnych świątyniach w tej pięknej i bardzo ważnej modlitwie. Jakże istotne jest wsparcie Maryi w uzyskaniu dla nas światowego pokoju.
A może jednak zamiast twierdzenia, powinienem postawić w tym miejscu pytanie? Jakże istotne dla nas jest wsparcie Maryi w uzyskaniu dla nas światowego pokoju?
Treść aktu zawierzenia jest bardzo piękna i ujmująca, zwłaszcza w tych czasach niepokojów i kryzysów. W jaki jednak sposób podchodzimy do tego, co wydarzyło się wczoraj o 17:00 w całym Kościele? Jakie jest znaczenie tego wydarzenia dla wspólnoty?
Bez wątpienia potrzebujemy w tym momencie Bożego wsparcia, a czas Wielkiego Postu ma kierować nasze sumienia na drogę nawrócenia. Sami sobie ze wszystkim nie poradzimy, choć wszystkie powyższe problemy to właśnie my stworzyliśmy. Tak to nasze życie na ziemi już wygląda, że chciałoby się po raz kolejny powtórzyć wymęczone słowa: „jak trwoga to do Boga”...
Jaka jednak rola w tym wszystkim miałaby przypadać Matce Bożej? Większość z nas zna na pewno straszliwą wizję końca ludzkości z objawień fatimskich i związane z nią wezwanie do nawrócenia, a na które odpowiedział nie kto inny, jak święty Jan Paweł II. Tylko dlaczego akurat nawrócenie świata, w tym Rosji, ma odbyć się poprzez Niepokalane Serce Maryi?
Znalazłem dziś rano pewną wskazówkę, która może być odpowiedzią na powyższe pytanie i chciałbym się z Wami nią tutaj podzielić.
Jeśli lękamy się iść wprost do Jezusa Chrystusa, ze względu na Jego nieskończoną wielkość lub z powodu naszej nikczemności czy grzechów, śmiało błagajmy Maryję, Matkę naszą, o pomoc i orędownictwo. Ona
św. Ludwik Maria Grignon de Montfort, „Traktat o prawdziwym nabożeństwie do NMP”
jest dobra i czuła. Nie ma w Niej nic surowego ani nic odstraszającego, nic zbyt wzniosłego lub błyskotliwego. Patrząc na Nią widzimy jedynie istotę o naturze takiej, jak nasza. Maryja nie jest słońcem, które by blaskiem swych promieni mogło nas słabych oślepić, lecz raczej jest piękna i łagodna jak księżyc, który swe światło otrzymuje od słońca i je łagodzi, by je przystosować do naszych ograniczonych możliwości.
Powyższy fragment ze świętego Ludwika to prawdziwy dowód pełnego oddania i zrozumienia znaczenia Matki Bożej w dziele zbawienia. Jej kult w świecie w ostatnich latach upada, tak jakby zapominano o pewnych cechach, w które powinni być ubrani chrześcijanie, a których wzorem była i jest Maryja.
Uczmy się od Niej pokory każdego dnia, nie tylko wczoraj – w chwili zawierzenia. Odmówiona modlitwa to nie zaklęcie, którego wypowiedzenie ma zagwarantować pokój Ukrainie. Musimy wyzbyć się takiego magicznego myślenia o Królestwie Bożym. W nim prawdziwa przemiana następuje w sercach, a jest to proces długotrwały, zatem wczorajszy akt zawierzenia musimy traktować jako inicjację do dalszego działania.
Zawierzenie to przede wszystkim zaufanie, co jest istotą naszej Wiary w Bożą wszechmoc. Maryja wysłuchuje próśb, lęków i zmartwień, zanosząc je do Pana. On wie czego nam w tym czasie potrzeba, a my musimy tylko wierzyć, że zadziała w najlepszy dla wszystkich sposób i w momencie, który będzie odpowiedni. My nie wiemy jak rozwiać ten kryzys, a próba negacji tego faktu świadczy jedynie o pysze, która jest przyczyną wszelkich konfliktów. Zatem z wiarą i ufnością patrzmy na Jedynego, który może nam pomóc – zawierzajmy.
Niech wczorajszy akt nie będzie dla nas tylko momentem szczególnej modlitwy do Maryi, a procesem poświęcenia naszego życia, komfortu i myśli właśnie Niepokalanemu Sercu, każdego dnia. Inspirujmy się codziennie Jej pokorą, cichością i wrażliwością, aby nie myśleć już o zemście za krzywdy i wojny, a po prostu móc zaufać Bogu. Niech to zawierzenie stanie się w naszych sercach w pełni świadomym działaniem i wyrazem gotowości do poświęceń, bo tylko wtedy będzie prawdziwe i skuteczne.
Wzorowanie się na Maryi i proszenie jej o wstawiennictwo jest bez wątpienia w porządku. Myślę jednak, czy nie jest to zbyt wielkim ciężarem, kiedy wymagamy od niej tak wiele, bo od nas ludzi – i od naszego posłuszeństwa Słowu Bożemu – też wiele zależy i oczywiście nie należy zakładać, że matka Jezusa może wszystko za nas zrobić.
Pamiętajmy o słowach Pana, kiedy mówi On: „W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga” (Jana 16, 26. 27.)
Wiec Chrystus mówi tutaj: „nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami” – więc nawet wstawiennictwo Jezusa Chrystusa nie jest konieczne, bo: „Ojciec sam was miłuje”!
Z drugiej strony czasem żadne wstawiennictwo nie może pomóc, bo Bóg mówi także w innym miejscu: „Ty zaś nie wstawiaj się za tym narodem, nie zanoś za niego błagań ani modłów, ani też nie nalegaj na Mnie, bo cię nie wysłucham.” (Jer 7, 16.)
Nie można bowiem oczekiwać, że święci i wierni Bogu mogą wiecznie wstrzymywać karę i chłostę Bożą, kiedy wśród ludzi nie ma pokuty i szczerej chęci do nawrócenia. Mało tego! Biblia podaje, że świeci proszą Boga o karę dla mieszkających na ziemi:
Ap 6, 10. I głosem donośnym tak zawołały: «Dokądże, Władco święty i prawdziwy, nie będziesz sądził i wymierzał za krew naszą kary tym, co mieszkają na ziemi?»
///
Wielu słusznie zauważa, że przez matkę najłatwiej trafić do syna, a Jezus mówi: „Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką»” (Mat 12, 48-50.)
W ten sposób Chrystus Pan pokazuje nam, że ci którzy czynią wolę Bożą są mu tak bliscy jak bracia czy matka! Wspaniale byłoby więc gdybyśmy byli takimi uczniami Jezusa czyniącymi wolę Ojca! Wtedy nie musielibyśmy już prosić przez matkę, bo sami bylibyśmy matką, braćmi i siostrami Pana.
///
Ciekawe jest to porównanie Maryi do księżyca. Ja zawsze myślałem, że to Jezus jest jak księżyc, a Bóg Ojciec jak słońce, bowiem jak księżyc odbija światło słoneczne tak Jezus jest „odbiciem i obrazem” chwały Bożej:
2Kor 4, 4. nie olśnił ich blask Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga
Hbr 1,3 Ten [Syn], który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty
I napisano też dalej:
Hbr 4,15-16. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla [uzyskania] pomocy w stosownej chwili.
Patrząc zatem na Jezusa patrzymy na tego, który jest prawdziwie człowiekiem takiej natury jak i my „doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” i potrafiącego: „współczuć naszym słabościom”. Nie powinniśmy się zatem obawiać by przyjść do Niego, bo On przecież przyjmował wszystkich do siebie, nawet cudzołożnice, celników i grzeszników. „Nie potrzebują zdrowi lekarza” – mówi Chrystus i dodaje: „tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę.” (Jana 6, 36.) Nie lękajmy się zatem iść wprost do Jezusa, On bowiem mówi, że nas nie odrzuci, lecz z radością przyjmie każdą zagubioną owcę która do Niego się zwróci. On bowiem jest tym dobrym pasterzem, który miłuje owce swoje.
J 10,2-4 Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają.
///
Co zaś się tyczy wojny na Ukrainie. Myślę, że uratowałaby nas nauka Jezusa Chrystusa, gdybyśmy ją przypominali, wykonywali i czynili. „Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy”(Heb 4, 12.) Ludzie nie chcą jednak zła dobrem zwyciężać, wolą odpowiadać złem na zło nie dostrzegając, że w ten sposób powodują tylko jego spotęgowanie.
Trudno jest dzisiejszym ludziom wychowanym na oglądaniu filmów o sztukach walki, uwierzyć, że zwycięzcą może być nie ten który odpowiada policzkiem na policzek i ciosem za cios, lecz ten który nadstawia drugi policzek do bicia. A Jednak Jezus zwyciężył, choć nie stawiał oporu złemu: „On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie” (1 Piotra 2, 23.)
J 16,33 To wam powiedziałem , abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat ».
1J 5,4 Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat;
Co więc naucza Jezus o walce? Jak każe postępować względem nieprzyjaciół? Jaka jest nauka Boża?
Można by przytoczyć wiele słów. Na przykład takie jakie przytacza ten amatorski filmik na youtube którego nikt chyba nie obejrzał, choć bardziej byłby pożyteczny niż miliony innych mówiących o wojnie:
Gdyby choć jedna strona tego wysłuchała i wykonała!
Niestety spełnia się jednak słowo Jezusa, który mówi: „Czemu to wzywacie Mnie: „Panie , Panie!”, a nie czynicie tego, co mówię?” (Łk 6,46)
///
Ufajmy Bracie! Niech Bóg Cię strzeże.
PolubieniePolubienie
Witaj, bardzo dziękuję za Twój komentarz – zawiera wiele cennych wskazówek. Masz rację oczywiście co do tego, że koniecznym początkiem drogi oddania Bogu jest chęć do przemiany. Problemem współczesnego świata jest niestety nadmierne skupienie na własnych potrzebach, uczuciach oraz poglądach. Ludzie kurczowo trzymają się własnego zdania, które często ograniczone jest bardzo wąskim horyzontem osobistych doświadczeń, co zamyka nasze umysły na Bożą miłość. Pan Bóg często jednak wybiera metody dla nas niezrozumiałe i niewidoczne, stąd łatwo ulec pokusie wyparcia Jego obecności z naszego życia. Tacy już niestety jesteśmy, że łatwiej nam uwierzyć w coś widocznego i namacalnego, niż w coś subtelnego i delikatnego, choćby nie wiadomo jak dobre i miłe było dla naszych dusz. Nie twierdzę oczywiście, że bezpośrednie zwrócenie serca do Boga jest złe, ponieważ to On w istocie jest naszą drogą i jej szczęśliwym finałem. Maryja, a przynajmniej tak mi się zdaje, pomaga tym słabszym w wierze zbliżyć się do Chrystusa. Sam doświadczyłem poprzez Nią szeregu wyjątkowych łask, które zapewniły mnie o jej żywym działaniu wśród nas. Osobiste i rodzinne doświadczenia uświadamiają mnie na pewno o tym, że Matka Boża w szczególny sposób pomaga tym słabym, wątłym i podłamanym na duchu, zapewniając cały czas o Bożej opatrzności. Musimy ufać, że to co wokół się dzieje, ma faktycznie jakiś cel, którego może jeszcze nie rozumiemy, ale przyniesie największe możliwie dobro. Pan z Tobą, mój bracie!
PolubieniePolubienie