Kropka

Napiszę dziś kilka słów o swojej biedzie. Materialnie niczego mi nie brakuje, jednak odczuwam od dłuższego czasu bardzo głęboką i ujmującą biedę duchową i umysłową. Irytujące uczucie, przepełnione zawodem i chęcią rezygnacji z podjętych działań i planów.

Tak jak wspominałem – po ziemsku nie brakuje mi niczego, bo mam gdzie mieszkać, co jeść i dla kogo żyć. Dobre wykształcenie, stabilna sytuacja zawodowa, wspaniała rodzina i ambicje do działania w mediach. Można by rzec, że jestem młodym mężczyzną dobrze aspirującym do osiągnięcia życiowego sukcesu, którego ograniczać może jedynie czas i własna wyobraźnia.

No właśnie… Własna.

Oparcie celów i działań na własnych zasobach jest w ludzkim rozumieniu dość logiczne i wynika z wzajemnego powiązania wielu życiowych zależności. Umiejętne zarządzanie ryzykiem, możliwościami i dostępnym czasem nie powinno podlegać krytyce. Bycie kowalem własnego losu i kult człowieka sukcesu, zbierającego zasłużone żniwo, to główne nurty społecznej filozofii, znanej nam przecież nie od dziś.

Pracowałem, więc mam. Czy to coś złego, że chcę mieć więcej? Nie i tak.

Pamiętacie przypowieść o biznesmenie, który dorobił się na rolnictwie?

16 I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. 17 I rozważał w sobie: „Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów”. 18 I rzekł: „Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe moje zboże i dobra. 19 I powiem sobie: Masz wielkie dobra, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!” 20 Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” 21 Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga».

Łk 12, 16-21

Cóż tu więcej dodać? Gonitwa za sprawami materialnymi, wpływami i sławą to ślepy zaułek. Chęć pławienia się w luksusie i przypisywanie zasług tylko sobie, to w istocie bardzo wąskie spoglądanie na życie. W kontekście mojego blogowania tak to właśnie widzę: nawrócenie było przełomowym wydarzeniem, które obudziło we mnie świadomość chrześcijańskiej godności – takiej ludzkiej, dziecięcej niemal. Praca nad sobą w Bożym rytmie jest bardzo satysfakcjonująca, ale niestety nadmierne spoglądanie za siebie i porównywanie do dawnego obrazu swojej osoby, może prowadzić do pychy. Zachwyt nad własnym postępem może być tak silny, że nęcić będzie do stawiania siebie jako autorytetu.

Jeden blog to za mało? Załóż kolejny i pokaż jak ludzki jesteś. Ja, moje, własne. Zrobiłem, osiągnąłem. (ego rośnie)

I w końcu przychodzi moment pęknięcia tego gargantuicznego balona z lichego materiału własnych dokonań, bo tak naprawdę tacy w obliczu Bożej wszechmocy jesteśmy – słabi. Odarcie obrazka swojej wielkości z warstw fałszu i zawyżonej samooceny jest nieuniknione, a jedynie moment pozostaje nieznany. Można tutaj zadać pytanie – kiedy? Ja jednak zapytam – a co po tym zostanie?

Maleńki i bardzo ciemny punkcik pośrodku ogromnej pustki, jaka pozostała po zburzeniu własnych planów i ambicji. Jestem puntem – pyłkiem o nieskończenie małych wymiarach, który nie może się komukolwiek przydać. Bez wartości.

A jednak punkt istnieje – wiem, że jestem. Czy wokół nic nie ma? Czy w tej nieskończonej próżni pozostał jakiś pewnik?

Tak. Bóg.

Wiem, że istnieje. I dobrze, że te moje plany sypią się jak domek z kart, a marne ambicje rozbijają niemal od razu o skałę Bożego planu. To Jego plan jest skałą, a nie mój. Jak można budować coś poważnego, bez solidnego fundamentu? To oczywiście niemożliwe, ale zwrócić trzeba też uwagę na budowniczego…

Człowiek bez Boga jest tylko punktem – czarną kropką, która postawiona bez kontekstu może co najwyżej irytować. Sprawdźmy to:

.

O co chodzi? Przecież ta kropka tutaj nie pasuje, trzeba ją jak najszybciej usunąć w myśl ludzkiego perfekcjonizmu! Przecież tak chcę i mogę to zrobić, tak trzeba. Nie da się? Irytujące uczucie…

Wyobrażam sobie, że taką irytującą kropką byłbym w Bożych myślach, gdyby On był samym tylko człowiekiem. A przecież nie jest. Nie będę tutaj nikogo namawiał do uwierzenia w nieskończoność Bożej miłości, bo napisałem już o tym około setkę innych wpisów, jednak skupiłbym się tutaj na słowie nieskończoność.

Infinitum.

Wyobraźmy sobie nieskończoną miłość, nieskończone ciepło, nieskończoną jasność i nieskończone życie. Czy można w ogóle wyobrazić sobie nieskończoność? A może wymyka się ona skończonym więzom naszych umysłów, pozostając Zagadką pisaną z wielkiej litery. Nieskończoną Zagadką. Bardziej elegancko i literacko pasowałoby tutaj słowo tajemnica, ale przecież jestem tutaj tylko kropką – czarnym punktem pośrodku pustej przestrzeni. Jak zapadła gwiazda, której koniec w swej morderczej supernowej zmiótł wszystko wokół.

Ale chwila… Punkt przecież też zawiera w sobie jakąś nieskończoność – jest nieskończenie mały. Odrywając się już jednak od tych matematycznych abstrakcji, chciałbym jedynie przyznać, że wierzę w taką właśnie nieskończoną cząstkę w nas. Jest to dusza, którą dostaliśmy od Boga.

Zrobiło się nieco depresyjnie przez te zbyt długie rozważania o burzeniu planów, supernowych i nieskończonych pustkach, a gwarantuję Wam, że jestem aktualnie w świetnym nastroju, zatem chciałbym się skupić teraz właśnie na tej przestrzeni, co do której wcześniej uzurpowałem sobie prawa, a teraz widzę, że zasięg moich ludzkich możliwości jest o wiele mniejszy.

Im bardziej się zmniejszyłem i zredukowałem, tym więcej miejsca zostawiłem na miłość, prawdę i światło. To ostatnie jest szczególnie ważne w tych mrocznych i niepewnych realiach. Ta światłość pochodzi właśnie od Pana Boga, który – jak już wcześniej udało się ustalić – jest nieskończony.

A wiedzieć nam trzeba, że nieskończone dobro potrzebuje nieskończenie wielkiej przestrzeni, zatem wszelkie nasze próby pompowania ego-baloników są sprzeczne z tym, do czego zostaliśmy stworzeni. Czy zredukowanie własnego Ja do małego punkcika jest ostatecznym gwarantem Nieba?

Wydaje mi się, że i tutaj uwydatnia się natura naszego ziemskiego życia jako procesu, a nie jednorazowego wydarzenia, po osiągnięciu którego wjeżdżamy z impetem szeroką autostradą na łono Abrahama. Ja na przykład pompuję swoje ego przynajmniej kilka razy w miesiącu, a przy korzystnych wiatrach, gdy parę spraw uda mi się dobrze załatwić, to i kilka razy w tygodniu. I uwierzcie mi, że za każdym razem finał jest ten sam – ja, klęczący w konfesjonale, bo samodzielnie już nie potrafię poradzić sobie z własnymi brudami.

Wiara to nie magia. Nasze życie tutaj nie zmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a nawrócenie to nie gruba kreska na naszej osi czasu, za którą już nic złego nie może się wydarzyć. Wszystko tutaj jest procesem. Wiara, modlitwa, Ewangelia i sakramenty są wspaniałą pomocą w wytrwaniu, ale tylko idiota łudziłby się, że za spełnienie tych punktów trafi do Nieba. Pycha jest jak trucizna, która nie ma piorunującego działania, a jednak powoli i sukcesywnie zabija nasze dusze…

Dobrze jest doświadczać takiej właśnie życiowej demolki, w której w drzazgi rozbijane są nasze ambicje, a plany sypią się jak wątłej konstrukcji budowla. To oczywiście trudne i często bolesne doświadczenia, które są ciężkie do przepracowania, ale z Bożą pomocą dają dosłownie zbawienny efekt, zbudowany na mocnym fundamencie pokory.

Nie wstydźmy weryfikować swoich planów i gasić wybujałych ambicji. Nie ma nic złego w byciu małym, bo Bóg przecież umiłował sobie szczególnie to co mikre, wątłe i słabe. Im mniejsi staniemy się dla świata, tym więcej będzie nas dla Boga.

Jedna myśl na temat “Kropka

Dodaj własny

  1. Am 8, 11 Oto nadejdą dni – wyrocznia Pana Boga – gdy ześlę głód na ziemię, nie głód chleba ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pańskich.

    Czy pustka którą odczuwasz nie jest czasem takim głodem? Zakosztowałeś Pana i podświadomie pragniesz więcej, zdaje Ci się, że więcej nie ma, bo przecież już się jakoby nawróciłeś, więc ganisz w sobie to pragnienie więcej jako grzeszne i pochodzące z pychy. Ale może jest inaczej? Może tak naprawdę musisz zrobić krok dalej, w nieznane, jak Abraham i Apostołowie porzucić wszystko aby pójść za Bogiem?

    Jezus mówi, że Królestwo Boże jest jak maleńkie ziarno, które wzrasta aż staje się olbrzymim drzewem albo jak zakwas który w końcu zupełnie mąkę zakwasza. Boga mamy miłować całym swym sercem, wszelką myślą i siłą. Kiełkujące Słowo nie spocznie aż ogarnie wszystko; jak ogień który przyniósł Chrystus na ziemię, nie zostawi niczego co nie byłoby spalone.

    Kim jestem aby Cię pouczać? Bezradny i bezużyteczny nie jestem żadnym autorytetem. Proszę jednak Boga by użył mnie jako narzędzie w ręku swoim, dlatego piszę do Ciebie, wierząc, że może jest w tym ręka Pańska.

    Wspaniale zaczynasz, lecz słabo kończysz wpisy. Wydaje mi się jakbyś wciąż używał „Pokory” jako zapory broniącej Cię przed dalszym podążaniem za Chrystusem. Dobra jest pokora i dobre jest uniżanie się, lecz Pismo nie mówi, że mamy uniżyć się aby pozostać mali, lecz mówi nam:

    Jk 4, 10 Uniżcie się przed Panem, a wywyższy was.

    Ta pokora która mówi: „Panie, za mały jestem dla wielkiego dzieła” nie jest tą, która pozwala podążać za Panem i gdyby np. Mojżesz na niej pozostał, nie wypełniłby woli Bożej. (Bóg też rozgniewał się zna Mojżesza za tą „pokorę”. Wj 3,11- 4, 14.)

    Prorocy i świeci choć czuli się niegodni i zbyt mali, dokonali wielkich rzeczy, bo tym który ich prowadził był Pan. Bóg nie chciał aby pozostali mali, to On właśnie uczynił ich wielkimi.

    Co więc jeśli to czego pragniesz nie pochodzi z pychy, której się tak obawiasz, lecz z powołania Bożego?

    Są złe ambicje i światowe pragnienia luksusów i przyjemności. Nie ma jednak większych ambicji i dążeń, niż te które stawia nam Chrystus jako cel. Cóż może bowiem więcej osiągnąć człowiek niż być synem Bożym? A Chrześcijaństwo mówi, że mamy być synami Bożymi. Albo jakaż większa ambicja niż chęć bycia doskonałym? A Jezus mówi:

    Mt 5, 48 Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.

    A Jakub pisze:

    Jk 1, 4 Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków. 5 Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma. (…)17 Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności. 18 Ze swej woli zrodził nas przez słowo prawdy, byśmy byli jakby pierwocinami Jego stworzeń.

    Co więc powiemy? Pycha? Wybujałe ambicje, czy wielkie nawoływanie Boże do dążenia do wielkości? Któż bowiem jest większy nad Syna Bożego? Albo któż jest większy nad tego który jest doskonały?

    Dążenie do tego własną mocą, mogłoby być i pychą i byłoby niemożliwe, lecz przez łaskę Bożą, to co niemożliwe staje się możliwe (Mk 10,27). Skoro więc już nie polegamy na własnej mocy, lecz wierzymy, że wszelka mądrość i dar dobry z góry od Pana zstępuje, nie obawiajmy się prosić i szukać aby nam dano, bo Jezus mówi:

    Mt 7, 7. Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam . 8. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.

    Nie mówi: „powściągnijcie swe swe ambicje, nie proście o zbyt wiele”, lecz mówi: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie a znajdziecie”. Nie wmawiajmy sobie więc przedwcześnie, ze znaleźliśmy, lecz szukajmy aby znaleźć. Prośmy Boga, aby dał nam mądrość, czytajmy Pismo, bo celem jego jest aby uczynić nas doskonałymi:

    2 Tm 3, 16 Wszelkie Pismo od Boga natchnione [jest] i pożyteczne (…) 17 aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu.

    Czyż nie do wielkich rzeczy wzywa nas Bóg? Nie do podążania za ludźmi i uczonymi w Piśmie, lecz do podążania za samym Panem.

    Piszesz więc na początku wpisu: „Napiszę dziś kilka słów o swojej biedzie. Materialnie niczego mi nie brakuje, jednak odczuwam od dłuższego czasu bardzo głęboką i ujmującą biedę duchową i umysłową.” Wspaniale, że tak czujesz, bo jakże źle byłoby gdyby tyczyły się nas słowa:

    Ap 3, 17. Iż mówisz: Żem jest bogaty i zbogacony, a niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, iżeś ty nędzny i mizerny i ubogi i ślepy i nagi.

    Ty jednak nie jesteś taki, bo widzisz swą biedę duchową. Co jednak mówi Chrystus to tego który uważał się za bogatego? Czy kazał mu jedynie uświadomić sobie swoją nędzę i na tym w pokorze poprzestać? Nie, ponieważ mówi mu dalej:

    18. Radzę ci, abyś kupił sobie u mnie złota w ogniu doświadczonego, żebyś się wzbogacił, i szaty białe oblókł, aby się nie okazała sromota nagości twojej, a namaż maścią oczy twoje, abyś przejrzał.

    A więc nie oczekuje od niego jedynie uświadomienia sobie własnej biedy, lecz każe mu się wzbogacić. Także więc i Ty, skoro – jak piszesz – odczuwasz „bardzo głęboką i ujmującą biedę duchową” to nie po to abyś na niej pozostał, lecz abyś dążył do zmiany, aby w końcu mógł powiedzieć ci odwrotnie:

    Ap 2, 8. Znam ucisk twój i ubóstwo twoje, aleś ty bogaty,

    Bo przecież ostatecznie mamy dążyć do bogactwa, a nie biedy duchowej. Bóg nas ubogaca przez łaskę swoją, ale nie bez działania naszego bo przecież mówi: „radzę ci, abyś kupił sobie u mnie” i „szukajcie a znajdziecie”. Musimy więc usilnie działać w tym względzie, nie pozostawiając bierni wobec wezwania Bożego. Bóg nie powołał nas bowiem do tego abyśmy byli małą kropką, lecz Świątynią Ducha Świętego, doskonałą i czystą, która nie ma żadnych braków. Nakazuje nam być Światłością świata i solą ziemi. Co możemy zrobić? Czy nie możemy nic poradzić na tą biedę?

    Jeśli Słowo Boże jest po to by nas wychowywać i uczynić doskonałym, to przecież możemy je poznać wzdłuż i wszerz. Zaspokoić ten głód wewnętrzny Słuchania Słowa. Zrozumieć go naprawdę, aby nie być jak to ziarno które ptaki wyjadły.

    Czy nie możesz bowiem odejść od błędów ludzkiej nauki, fałszywych tradycji, dodatków, zabobonów i kłamstw fałszywych pasterzy? Czy Bóg sam nie może pouczyć Cię o tym co słuszne?

    Apostołowie stanęli w swym życiu przed poważnym pytaniem: czy mają pójść za głosem własnego serca, które świadczyło im, że Jezus jest Chrystusem, czy też posłuchać autorytetów ludzkich, kapłanów i uczonych w Piśmie, którzy byli postanowieni przez Boga do tego by Pismo wykładać i którzy uważali Jezusa za zwodziciela.

    Dla wielu ludzi to właśnie było wielką pychą, że jakiś ubogi nieuczony rybak Piotr, uważał, że lepiej rozumie Pismo, niż kapłani pochodzący z sukcesji Aronowej trzymający się wieloletniej tradycji i nauki przodków. Bóg jednak zakrył przed mądrymi i roztropnymi i objawił maluczkim. Szukajmy zatem objawienia u Boga. Łaska z Tobą. Bądź zdrów.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑