Cuda się zdarzają

Dzisiaj wyjątkowo nie będzie wpisu poświęconego Słowu Bożemu, a mojej prywatnej historii cudu i dowodu na działanie Maryi w moim życiu rodzinnym.

Pan Bóg zawsze był dla mnie ważny i choć siła mojej wiary miała swoje wzloty i upadki – momenty wzniosłe i piękne, ale także ciemne i słabe, to łaska wiary nigdy mnie nie opuszczała. To wielki dar od Pana Boga, dzięki któremu jestem obecnie w tym właśnie życiowym miejscu i piszę do Was katolickiego bloga.

Poziom mojego zaangażowania w duchowość może odzwierciedlać wykres sinusoidy, gdzie na osi odciętych (x) przedstawione będą kolejne lata życia, a na osi rzędnych (y) oznaczony zostanie mój poziom gorliwości religijnej, wyrażony w modlitwie, lekturze Biblii, przyjmowanych sakramentach i wewnętrznej pracy nad sobą. Nasuwa się tutaj chociażby jeden bardzo prosty wniosek – wiara, jeżeli rozpatrywać ją w kontekście wartości, nie jest stała i zmienia się w trakcie mojego życia.

Stopień mojego zaangażowania w życie Kościoła uwidacznia także odległość od ołtarza, zajmowana podczas Mszy Świętej. Jako młody chłopiec przez lata należałem do zgromadzenia ministrantów i podczas częstych liturgii byłem fizycznie bardzo blisko cudów eucharystycznych, dokonujących się na moich oczach – może wtedy jeszcze nie do końca świadomych, ale jednak. Potem okres nastoletniego buntu, odejście od służby liturgicznej i coniedzielne uczestnictwo we Mszy z samego końca świątyni – z przedsionka. Później czas studenckich stresów i niepewności, których siłę ukoić mogła tylko modlitwa, a więc pewne zbliżenie do Jezusa, ocieplenie relacji, którą sam zamroziłem. Nie trzeba było jednak długo czekać na moralne rozluźnienie, wywołane chwilowymi sukcesami, których smak bez Boga jednak jak się okazało po czasie, był gorzki i nie do przełknięcia. Sinusoida nastrojów i duchowości przybrała na częstotliwości na tyle boleśnie, że pewnego dnia w rozpaczy poprosiłem w modlitwie Pana Boga o pomoc, a Ten dał mi siłę i odwagę, abym po latach szczerze się wyspowiadał.

I tak rozpoczęło się w moim życiu pasmo szybkich, intensywnych, ale bardzo szczęśliwych wydarzeń, uświadamiających mnie o Bożej opatrzności i miłości. Szczęśliwy dom, którego być może do końca wcześniej nie dostrzegałem, ogrom talentów i łask, za które do tamtej pory nawet nie podziękowałem. Ale to nie koniec! Poznałem moją mądrą, piękną, pracowitą i odważną żonę, dzięki której niedawno przytrafił mi się kolejny cud.

Do przyjścia na świat naszego dziecka mieliśmy okazję przygotowywać się dziewięć miesięcy, które były dla nas szczególnym czasem czułości, wzajemnego wsparcia i trwania w Panu Bogu, ponieważ od samego początku wiedzieliśmy, że w ten właśnie sposób realizujemy jego plan. Mieliśmy szczególną i wyjątkową pewność, że nie działamy tylko pod wpływem prywatnych pragnień, ponieważ te bywały słabe, a rodzące się na ich podstawach plany bardzo szybko ulegały zmianie pod wpływem modlitwy i sakramentów. To właśnie Jezus bez wątpienia wyprostował nasze życiowe ścieżki i umocnił nas na ich, czego bezpośrednim dowodem może być nagła i jednomyślna decyzja o ślubie, podjęta w świątyni. Piękna i bardzo wzruszająca chwila, w której nasze marne plany odeszły w niepamięć, a wraz z tym właściwym planem Pana Boga przyszedł spokój i ulga – cudowne doświadczenie!

Kilka tygodni temu moi rodzice wybrali się na pielgrzymkę do Częstochowy, gdzie zamówili intencję mszalną – o szczęśliwe rozwiązanie dla mojej żony oraz zdrowie dla niej i naszego syna. To bardzo piękny gest, który oczywiście nas wzruszył, jednak ogromu jego łask przyszło nam doświadczyć dopiero 25 sierpnia 2021 roku o godzinie 20:25, kiedy urodził się nasz mały Piotruś. Zgodnie z dawną metodą datowania, tamten wieczór można określić już jako 26 sierpnia, a dzień ten w kalendarzu Kościoła jest świętowany właśnie jako Uroczystość NMP Częstochowskiej. Chłopiec urodził się zdrowy, a my jako szczęśliwi rodzice zostaliśmy po raz kolejny uświadomieni przez Boga o ogromie łask płynących z modlitwy do Maryi. To nasza Matka, która nieustannie czuwa, wspiera nas w realizowaniu Bożych zamysłów i nigdy nie odmawia swojej pomocy.

Dla wielu może być to tylko zwykły zbieg okoliczności, jednak ja, mając w pamięci cały ogrom darów, które otrzymałem z Nieba wiem, że jest to cud – dowód na działanie Boga. On zaś nie zważając na nasze uczynki bardzo nas kocha i wspiera, czule opatrując w różnych potrzebach i pragnieniach.

Po pierwsze, że Maryja otrzymała od Boga wielką władzę nad duszami wybranych. Inaczej nie mogłaby w nich czynić sobie mieszkania, co nakazał Jej Bóg Ojciec; nie mogłaby ich kształtować, karmić i jako Matka rodzić do życia wiecznego; nie mogłaby uważać ich za swoje dziedzictwo, nie mogłaby kształtować ich w Jezusie Chrystusie ani Jezusa Chrystusa w nich, nie mogłaby zapuszczać w ich sercu korzeni swoich cnót i być nierozłączną towarzyszką Ducha Świętego we wszystkich dziełach łaski; nie mogłaby Ona, powtarzam, czynić tego wszystkiego, gdyby nie miała prawa i władzy nad duszami mocą osobliwej łaski Najwyższego, który dając Jej władzę nad swoim Jedynym i rodzonym Synem, dał Jej także władzę nad swymi przybranymi dziećmi, nie tylko co do ciała, bo niewiele by to znaczyło, ale także co do duszy. 

“Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort

Właśnie takie osobiste cuda, jak w moim przypadku narodziny dziecka, uświadamiają nam jak wielkie jest znaczenie Maryi, a szczera modlitwa i nabożeństwo do Niej wytwarzają niezwykłą więź, której owoce są niemożliwe do opisania w pełni. To tajemnica, której subtelne odkrywanie możliwe jest jedynie przez osobiste doświadczenie – wystarczy tylko pozwolić Naszej Matce działać.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑